| Maniek |
| Prezes |
|
| |
| Dołączył: 05 Cze 2005 |
| Posty: 3497 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
| Skąd: klikasz? |
|
|
|
|
 |
|
 |
|
Oto zapis dzisiejszej naszej akcji pod kryptonimem Tour De Lublin.
Wyjazd rowerowy, notabane pierwszy w 2006 roku, celem sprawdzenia jakości muraw boisk w Lublinie rozpoczęliśmy wraz z kolegą Niedzielskim około 16.00. Docelowo mieliśmy "rzucić okiem" na Magnoliową oraz boczne płyty Lublinianki. Młodzieńcza ciekawość wywołana napływającymi do nas informacjami o powodzi w Lublinie skłoniła nas by przejażdżką objąć również zalany do cna stadion lubelskiego Motoru oraz przy okazji Start i Koziołka. Nie mogliśmy też zapomnieć o Lubliniance i głównej płycie na Wieniawie. Do pełni przysłowiowego szczęścia brakowało penetracji "stadionów" BKS-u, Sygnału czy tego przy ulicy Kresowej. Na to nie starczyło już jednak ani sił ani chęci. Poza tym "lubelska Misisipi" i jej szumnie nazwane powodzią wylanie nie obejmuje aż tak dużego obszaru.
Wystartowaliśmy jednak jadąc na najbliższego nam "Fryderyka". Boisko wyraźnie pokazuje, że inaugurowanie ligi 31 marca (jutro) byłoby pomyłką. Do przyszłego piątku powinno być względnie dobrze. Tu należy nadmienić, że teren przy bramkce, którą przekopaliśmy rok temu jest w dużo lepszym stanie. Kałuża w tamtym polu karnym jest mniejsza niż kolosalna w bramce od strony południowej (z siatką okalająca za nią). Fryderyk obfotografowany, więc cała naprzód i na boczne płyty Lublinianki. Boiska tamże zaskoczyły nas. Pierwsza i główna niespodzianka polegała na tym, że dostęp do nich wjazdem przez bramę od strony stacji benzynowej został zamknięty na kłódkę. Cóż, pozostało robić zdjęcia i filmy przez kraty. Boiska bez trawy jest koszmarnie grząskie, zaś murawa trawiasta nie przypomina niczego konstruktywnego. Troche trawy, trochę błota, trochę wolnostojącej wody i ogólna kołomyja. Oba boiska ponad wszelką wątpliwość do gry w futbol się nie nadają.
Za namową i pomysłem Michała postanowiliśmy na własne oczy przekonać się o sytuacji na Zygmuntowskich. W drodzę tamże spotkaliśmy dwóch znajomych z LAKP-u. Jeden to nasz czołowy obrońca - Sulo, drugi to jeden z piłkarzy Real Rats. I tak koło 16.40 dotarliśmy na Motor. Zaraz zaraz. Wcześniej byliśmy jednak na Koziołku, gdzie są aż 3 boiska. Płyta główna, treningowa, oraz żużlówka obsiana niedawno trawą. To ostatnie boisko było w kiepskim stanie. Co innego trawiaste nawierzchnie Koziołka. Miłe zaskoczenie. Malutka chryja w polu bramkowym, zupełnie nieutrudniająca gry to obraz jaki ujrzeliśmy przy Rusałce. No po takich głębokich wrażeniach estetycznych przybyliśmy na wywołany za wcześnie przeze mnie Motor. Wchodzimy ... y co ja mówie? Wjeżdżamy na stadion rowerami i naszym oczom co się ukazuje? Kurczuk. Grzegorz Kurczuk zresztą. Już myśleliście, że jakiś rwący potok na murawie czy coś? A skąd. To dopiero potem. Po wspięciu się schodkami w górę i minięciu kilku miłych panów, którzy psioczyli na cały boży świat spostrzeglismy iż faktycznie Motor płynie. Stadion bardziej przypomina basen. Bystrzyca zrobiło coś co robi raz na ... No właśnie raz na ile lat? Ja za mojego życia nie pamiętam takiego stanu tej rzeki. Szok. Naprzeciwko Motoru jest jak wiadomo Park Ludowy. Tyle tylko, że takie określenie nijak się ma do tego co dziś zobaczyliśmy vis a vis stadionu przy Zygmuntowskich. Jezioro, staw albo zalew ludowy to już bardziej. Zresztą zdjęcia oddadzą to lepiej niż przysłowiowe gaworzenie o byle czym. Przy okazji nadmienie, że krzywo stawiając swojego rumaka (rower znaczy, nie żeby coś innego, zboczeńcy Wy) Michałek skaleczył sobie rękę. Ale to już temat na osobną pogadankę. Następnie znów przejechaliśmy przez przejście by zrobić oględziny Startu. W trakcie przejazdu przez wyimaginowane przejście trąbił na nas jakiś przestraszony kierowca. Chwilę potem spotkaliśmy Radka Sławka ze Sławinka FC, żeby było śmieszniej. Start już mniej nas interesował bo meczu piłkarskiego tam nie zagramy, ale zdjęcia zrobiliśmy, filmik nomen omen też.
Był Motor a nie byłoby Lublinianki? Wróciliśmy przez Lipową i Park Saski (Tam z kolei w fontannie wody brak. Co za zżądzenie losu...) i skierowaliśmy się na Wieniawą. Stadion zamknięty na cztery spusty, no to znów fotki przez ogrodzenie. Na Lublianiance zresztą nic wielkiego. Ani wielkie bagno a nic nic. Troche wody z roztopów i to wszystko.
No i na powrót przez m.in. Północną, Związkowa i koło Olimpu by zobaczyć jeszcze co słychać na Magnoliowej. Boisko tam ma się dobrze. Trenowała właśnie Wieniawa, juniorzy starsi. Zdjęcia pyknęliśmy z daleka. Błoto jest ale nie jakieś wielkie czy coś. Raczej w normie. W niedzielę się da zagrać tu meczyk albo dwa. A może i trzy.
Wracaliśmy licząc, że zdążymy obejrzeć Panoramę Lubelską. Pudło. Spóźniliśmy się o bity kwadrans i zmęczeni udaliśmy się do parku maszyn (żartowałem - do piwnicy rowery zostawić).
Multimedia wkrótce. |
|
